Rumunia z Bieszczaderem to wyprawa w świat legend i historii. To wycieczka z najciekawszymi atrakcjami w część Rumunii zwaną Transylwanią.Transylwania każdemu najbardziej kojarzy się z hrabią Drakulą. Ja znalazłam tutaj też coś więcej.
Rumunia
Rumunia to kraj, który zaskakuje różnorodnością krajobrazów, fascynującą historią i bogatą kulturą. W szczególności region Transylwanii, znany z malowniczych gór, średniowiecznych miast oraz legendarnych zamków, staje się prawdziwą perełką dla każdego podróżnika. Biuro podróży Bieszczader przygotowało dla Nas unikalną wycieczkę, która pozwala odkryć najważniejsze atrakcje tego magicznego zakątka Europy.
W programie znalazły się zarówno ikoniczne miejsca, takie jak zamek w Bran i pałac w Sinaï, jak i mniej znane, ale równie urokliwe lokalizacje, jak warowny kościół w Prejmer czy zamek chłopski w Rupea. Mieliśmy również okazję doświadczyć niezwykłej trasy transfogaraskiej, jednej z najpiękniejszych dróg w Europie, która wznosi się na wysokość 2034 m n.p.m. Pomimo chmur podziwialiśmy na żywo cudowne widoki zapierające dech w piersiach. Odkryjcie ze mną Transylwanię – miejsce, gdzie każda chwila tam spędzona staje się niezapomnianą przygodą.
W drogę… do Transylwanii
W środku nocy zapakowaliśmy się do autokaru Bieszczadera i ruszyliśmy w kierunku Barwinka. Nocą przejechaliśmy przez Słowację i Węgry. Rano przekroczyliśmy granicę Węgiersko-Rumuńską. I tak rozpoczęliśmy naszą przygodę w Rumunii, pięknej krainie pełnej legend, wspaniałych krajobrazów i bogatej historii, zorganizowanej przez Biuro Podróży Bieszczader.
Rumunia z Bieszczaderem to miała być pięciodniowa wyprawa, która na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Poczuliśmy ducha Transylwanii już od pierwszych chwil – w autokarze, pełnym pozytywnie nastawionych podróżników, czekał na nas niezastąpiony przewodnik, Aleksander. Jego wiedza historyczna oraz niesamowite poczucie humoru od razu wprowadziły nas w doskonały nastrój.
Dzień 1: odkrywamy bajkową Oradeę
Kiedy patrzymy w przeszłość, niekiedy czujemy magię magicznych miejsc, jakimi są polskie Bieszczady. Jednak nieco dalej, w sercu Rumunii, leży skarb, który również zaciekawia swoim pięknem i historią – Oradea. Wyruszyliśmy na przygodę z Biurem Podróży Bieszczader, aby odkryć architektoniczne perełki, zapachy lokalnej kuchni i natchnienie, które daje to bajkowe miasto.
Po długiej podróży (ponad 700 km) dotarliśmy do Oradei, miasta, które wyczarowuje niesamowity klimat już od pierwszych chwil. Powitała nas przyjemna aura i architektura, której nie można pomylić z żadnym innym miejscem. Oradea, nieformalna stolica Kriszany, zaskakuje swoją różnorodnością kulturową i architektoniczną. Zjeżdżając z autostrady, zauważyliśmy, jak miasto harmonijnie łączy w sobie węgierskie i rumuńskie wpływy.
Ciekawostką jest, że na stosunkowo niewielkiej powierzchni naliczono tutaj aż 89 budowli secesyjnych, dzięki czemu miasto znalazło się na prestiżowej liście Reseau Art Nouveau, razem z takimi tuzami secesji, poza wspomnianymi wyżej, jak Paryż, Bruksela czy Budapeszt. Oradiańskie fasady prześcigają się kolorami i zdobieniami. Naprawdę trudno zdecydować, czy piękniejszy jest secesyjny pałac Vulturul Negru), z imponującymi witrażami w przejściu, czy może kamienica zdobiona błękitno popielatymi reliefami – Casa Deutsch?
Bajkowy Pałac Czarnego Orła
Jedną z pierwszych budowli, która mnie zachwyciła swoim secesyjnym stylem był Pałac Czarnego Orła. Jego charakterystyczny kształt i zdobienia, a także kolorowe witraże sprawiły, że czuliśmy się jak w bajce. Zachęcam Was do odkrycia Pałacu Czarnego Orła (Palatul Vulturul Negru), któremu nadano miano jednego z najważniejszych przykładów architektury secesyjnej w Europie.
Budowla, wzniesiona w latach 1907–1909 na miejscu dawnego zajazdu, została zaprojektowana przez utalentowanych węgierskich architektów, Marcellа Komora i Dezső Jakaba. To twórcy znani z realizacji wielu pięknych budynków w Oradei, w tym domów Adorján I i II. Budową kierował Ferenc Sztarill, a wśród właścicieli obiektu byli prawnicy i przedsiębiorcy żydowskiego pochodzenia: Ede Kurländer oraz Emil Adorján.
Pałac Czarnego Orła zachwyca bogactwem dekoracji zarówno na zewnątrz, jak i we wnętrzach. Jego secesyjny styl wyróżnia się efektownymi portalami, wykuszami, balkonami oraz wieżą zegarową z iglicą, które nadają budowli niepowtarzalny charakter. Na planie litery Y, czteropiętrowa konstrukcja składa się z dwóch nierównych części, połączonych eleganckim pasażem. Główne wejście prowadzi od strony Piaţa Unirii, ale budynek ma również dostępy z ulic Independenţei oraz Vasile Alecsandri.
Symbol kulturalny Oradei
Nazwa Pałacu pochodzi od witraży przedstawiającego czarnego orła, umieszczonego w zachodnim wejściu oraz pod centralną kopułą w pasażu. Elewacje północna i zachodnia zachwycają licznymi secesyjnymi ornamentami ceramicznymi, zarówno geometrycznymi, jak i roślinnymi. Wnętrza budynku kryją wiele niezwykłych atrakcji, w tym secesyjny pasaż handlowy, kino, kluby, kawiarnie oraz restauracje. Pasaż, przykryty szklanym dachem, urzeka mozaikową podłogą zdobioną motywami kwiatowymi, nawiązującą do otwartego w 1877 roku pasażu w Mediolanie – Galleria Vittorio Emanuele II.
Witraż z czarnym orłem, kluczowy element pałacu, został stworzony w warsztacie kierowanym przez Károly’ego Neumanna w 1909 roku. To bowiem ten wyjątkowy detal wprowadza nas w magiczny klimat budowli i podkreśla jej secesyjny charakter.
Pałac Czarnego Orła to nie tylko zabytek architektury, ale także symbol kulturalny Oradei, który zachwyca zarówno mieszkańców, jak i turystów z całego świata. Warto zobaczyć to niezwykłe dzieło i poczuć jego unikalną atmosferę.
Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
Następnie ruszyliśmy w kierunku Katedry Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, największej barokowej budowli w mieście. To miejsce przechowuje nie tylko relikwie, ale i historię regionu. Z zachwytem podziwialiśmy detale architektury, a w duszy poczuliśmy głęboką spiritualność tego miejsca.
Podziwialiśmy Ratusz przy Placu Unii, który okazał się naszym celem. Jego charakterystyczna wieża dostarczała niezwykłych widoków na całe miasto, a z jej szczytu z łatwością można było dostrzec inne zabytki. Oradea to miejsce pełne sztuki i kultury a neobarokowy Teatr Miejski Regina Maria jest tego najlepszym przykładem.
Kościół Księżycowy
Kolejnym punktem na naszej mapie zwiedzania był Kościół Księżycowy ze swoim niespotykanym zegarem astronomicznym. Wykazał się on nie tylko pięknem, ale i edukacyjnym potencjałem. Podziwialiśmy jak inteligentnie ludzie dawnych czasów posługiwali się astronomią w codziennym życiu. Kościół Księżycowy, to połączenie doskonałego rzemiosła i mechanizmu zegara. Został zaprojektowany tak, aby wykonać pełny obrót wokół swojej osi w ciągu 28 dni, wskazując w ten sposób fazy Księżyca, w zależności od cyklu dobowego.
Teatr Narodowy i Muzeum Art Nouveau
Mieliśmy również okazję przyglądnąć się Twierdzy Oradea – monumentalnej budowli z XI wieku, która przeszła przez wiele transformacji. Obecnie mieści się tam Instytut Sztuk Pięknych oraz muzeum. Potem udaliśmy się na spacer w kierunku Teatru Narodowego.
Teatr Miejski w Oradei, oficjalnie znany jako Teatr Regina Maria to jedna z najciekawszych atrakcji miasta. Zaprojektowane przez słynnych architektów Fellnera i Helmera miejsce sztuki, jest ważnym punktem na mapie atrakcji miasta.
Otwarty w 1900 roku, teatr imponuje neobarokowym stylem, z przepiękną fasadą i bogato zdobionym wnętrzem. To tutaj odbywają się przedstawienia teatralne i inne wydarzenia kulturalne, które zaspokajają artystyczne gusta zarówno mieszkańców, jak i odwiedzających.
W repertuarze teatru znajdują się zarówno klasyczne dzieła, jak i nowoczesne adaptacje, co czyni go ważnym centrum życia kulturalnego w Oradei.
Następnie przenieśliśmy się do Domu Darvasa-La Roche, prawdziwej perełki architektonicznej. Muzeum Art Nouveau urzekało nas swoimi oryginalnymi witrażami i secesyjnym stylem, a bazujące na historii budowli idealnie współgrało z pozostałymi architektonicznymi skarbami Oradei. Muzeum Art. Nouveau to jeden z najcenniejszych klejnotów architektonicznych Oradei, zbudowany w stylu secesyjnym. Ten elegancki budynek należy do najbardziej oryginalnych dzieł architektonicznych w Europie z początku XX wieku. Zbudowany został w latach 1909-1912 przez braci László i Józsefa Vágó.
Ostatnie chwile w Oradei
Na koniec pierwszego dnia wycieczki do Rumunii z Bieszczaderem, postanowiliśmy poczuć się jak mieszkańcy Oradei. Spacerując po ulicy Calea Republicii, podziwialiśmy secesyjne kamienice i 600-metrową cichą promenadę pełną kawiarni. Rozkoszowaliśmy się pysznymi papanașami – rumuńskimi pączkami z twarogiem, które stały się naszym ulubionym smakołykiem. Zasłuchani w opowieści Aleksandra, przeszliśmy ulicą Republikańską, która pulsowała życiem, pełną ciekawych kamienic oraz pomników.
Nie mogliśmy opuścić Oradei bez wizyty w malowniczych bulwarach przy rzece Crișul Repede, gdzie mosty i kolorowe fasady budynków tworzyły idealne tło dla wspaniałych fotografii.
Mogę śmiało powiedzieć, że to miasto ma w sobie magię, która przyciąga. Od secesyjnych budynków, przez niezwykłe kulinaria, aż po wielokulturową historię – Oradea z pewnością zasługuje na miano „bajkowego zakątka Rumunii”. Zachęcam Was gorąco do odwiedzin tego urzekającego miejsca, które na zawsze pozostanie w moim sercu.
Zamek Korvinów w Hunedoarze
Jednak najwięcej emocji przyniósł nam Zamek w Hunedoara, ozdobiony gotyckimi detalami i olśniewający swoją architekturą — to była prawdziwa podróż w czasie. Zamek, zbudowany w XV wieku, nosi na sobie piętno historii i legend, w które wpleciona jest postać Vladimira Drakuli.
Nie lubię szczegółowego omawiania historii zamków. Tak naprawdę, kto dziś pamięta, w czyje ręce z rąk do rąk przechodziły te fortyfikacje 500 lat temu? Rody, które je wznosiły, wygasły, ale pamięć o nich trwa, między innymi dzięki tym ułożonym na sobie kamieniom, a także kronikarzom tamtych epok. Dla Nas obecnie historia może wydawać się odległa, lecz zamek w Hunedoarze, znany również jako Zamek Korwinów, przypomina nam o tym bogatym dziedzictwie.
Zamek powstał na wzgórzu, które już wcześniej było wykorzystywane do celów obronnych. Jednak to Jan Hunyady, ówczesny władca Węgier, postanowił w 1440 roku zbudować tu prawdziwą fortecę. W zaledwie sześć lat ukończono potężną budowlę, otoczoną podwójnym pierścieniem murów i wieżami obronnymi. Tego rodzaju umocnienia, zbudowane w krótkim czasie, były nie tylko ogromnym wydatkiem, ale też manifestacją potęgi władcy.
Warto zatrzymać się na chwilę przy pochodzeniu nazwy zamku. Zamek Korwinów wziął swoją nazwę od łacińskiego imienia rodu Jana Hunyadego, znanego jako Ioannes Corvinus. W języku węgierskim brzmi to János Hunyadi, co można przetłumaczyć na polski jako Jan z Hunedoary. Jan Hunyady to postać wybitna – za młodu odniósł wiele zwycięstw nad Turkami. Bardzo sławna była jego zwycięska bitwa pod Belgradem, która miała miejsce wiele lat przed triumfem Jana III Sobieskiego pod Wiedniem.
Zabytek Wieków
Po śmierci Hunyadego, zamek przeszedł w ręce jego syna, Macieja Korwina, który również był królem Węgier. W znaczący sposób przebudował on fortyfikacje, nadając im renesansowy charakter. Zamek, jak wiele innych, nie miał jednak stabilnego właściciela i przez lata przeszedł przez różne rody. To przechodzenie z rąk do rąk bardzo wpłynęło na jego wygląd i strukturę. Ważne zmiany były konieczne w wyniku postępów w sztuce wojennej. Gábor Bethlen, który także był posiadaczem zamku, dodał platformy dla artylerzystów oraz zbudował Białą Wieżę i Wieżę Bramną.
Jednak najtragiczniejszym momentem w historii zamku był pożar w 1854 roku, który niemal całkowicie zniszczył budowlę. Pożar strawił drewniane stropy, które zawaliły się, pociągając za sobą część murów. Zamek popadł w ruinę, ale nie na długo. W 1870 roku rozpoczęto jego odbudowę, a dziesięć lat później z ruin wyłoniła się nowa konstrukcja, która obecnie przyciąga do Hunedoary tysiące turystów.
Zamek Korwinów to nie tylko dzieło architektoniczne, lecz także nośnik historii, kultury i opowieści o „Janach” i ich rywalach, wojnach oraz sztuce obronnej. Dziś pozostaje on jednym z najwspanialszych przykładów architektury obronnej w Rumunii, a jego mury wciąż szepczą historie minionych epok. Zachwyca turystów swoją surową, ale i piękną fizjonomią oraz tajemniczym klimatem, który otacza tę niegdyś potężną fortecę. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji go odwiedzić, koniecznie wpiszcie Zamek Korwinów na swoją listę miejsc do zobaczenia!
Zamek jak z bajki
Tak… to było moje pierwsze odczucie. Kiedy po raz pierwszy stanęłam przed zamkiem w Hunedoarze, z oczywistym zachwytem w sercu, moje myśli balansowały na krawędzi rzeczywistości i fantazji. Wejście przez bramę na dziedziniec, otoczone straganami z lokalnymi rękodziełami, stanowiło wstęp do jednego z najpiękniejszych miejsc, które kiedykolwiek odwiedziłam. Zamek, taki sam jak na zdjęciach, majestatycznie wznosił się przed moimi oczami – baśniowy na tle błękitnego nieba. Szare kamienie zamku kontrastowały z pomarańczowymi dachówkami – to połączenie tworzyło niezwykłą harmonię.
Serce zabiło mi szybciej, gdy stanęłam przed drewnianym mostem wiodącym do bramy zamku Korwina. Muszę jednak przyznać, że tłumy turystów dodawały nuty chaosu mojemu entuzjazmowi. Grupa turystów, niczym niekończąca się rzeka, powoli wypełniała most, a ich tempo przypominało wyścig ślimaków. Z uśmiechem na ustach myślałam o tych, którzy przed wiekami musieli stawić czoła o wiele poważniejszym wyzwaniom w obronie tego miejsca. W końcu, po długiej chwili, dotarliśmy wraz z grupą do bramy i przekroczyliśmy próg zamku, dając się porwać atmosferze tego historycznego miejsca.
Zaraz przy wejściu przywitała nas stara cela więzienna, kusząca niepokojącymi opowieściami o torturach i mrocznych czynach przeszłości. Dość mroczne to pomieszczenia więc wolałam rzucić się w wir odkrywania zamkowego dziedzińca i okazałych komnat. Na terenie zamku, ta różnorodność stylów architektonicznych – od gotyku po barok – wytwarzała wyjątkową atmosferę, której nie sposób było poczuć na zdjęciach. Obejmując zamek w Hunedoarze wzrokiem, poczułam się jak część jego historii.
Wnętrza zamku to powrót do przeszłości
Nasz wspaniały przewodnik Aleksander z niezwykłą pasją oprowadzał nas po majestatycznym zamku w Hunedoara, sprawiając, że historia ożywała na naszych oczach. Każde „otwarte” przez niego drzwi komnat prowadziły nas w zupełnie inny świat, pełen tajemnic i legend, a jego barwne opowieści wciągały nas w wir fascynujących wydarzeń, które miały miejsce w tych murach. Każde słowo Aleksandra malowało przed naszymi oczami obrazy dawnych czasów, a jego entuzjazm udzielał się nam wszystkim, sprawiając, że podróż przez zamek stała się niezapomnianą przygodą.
„Otwierając” pierwsze drzwi, przeniosłam się do Sali Rady. Niesamowite, jak w XVI wieku potrafiono wykreować takie sklepienie! Krzyżowo-żebrowe stropy, filary, na których opierały się wieki, oraz minimalne resztki fresków malowniczo otaczały to niezwykłe miejsce. To tu odbywały się uczty i zjeżdżała się arystokracja, by debatować nad ważnymi kwestiami. W powietrzu unosiła się aura starych, pięknych czasów, a dopełnieniem całej scenerii była postać mężczyzny w historycznym stroju, który trzymał w ręce instrument muzyczny.
Kolejnym przystankiem była Sala Królewska. To przestronny pokój pełen złoconych detali, kolorowych proporców, które wskazywały na bogactwo i świetność minionych dni. Grube mury otulały tajemnicę, a na podłodze czułam niemal namacalną obecność historii. W blasku skąpego światła dostrzegłam zapomniane freski, które kiedyś świadczyły o wspaniałości tego miejsca. Czułam, że nawet najmniejsze detale tutaj mają swoją historię do opowiedzenia.
Drakula uwięziony w lochach?
Każdy zamek skrywa w sobie mroczne legendy i tajemnice, które sprawiają, że jego zwiedzanie nabiera szczególnego znaczenia. Jedna z takich opowieści dotyczy legendarnego Włada Palownika, znanego jako Drakula, który ponoć był uwięziony w lochach pewnego zamku. Niektóre źródła historyczne sugerują, że książę Wołoszczyzny był przetrzymywany przez Jana Hunyadiego, który wcześniej wydał wyrok śmierci na jego ojca, Włada II Dracul.
Wład Palownik, znany również jako Drakula, został ostatecznie uwolniony, ale jego wolność uzależniona była od zawarcia sojuszu z Hunyadim. To intrygujące powiązanie między dwoma potężnymi postaciami historycznymi stało się inspiracją dla wielu opowieści, a pisarz Bram Stoker szukał idealnej lokalizacji dla swojego fikcyjnego zamku. Zamek w Hunedoarze, dzięki swojej malowniczości i majestatyczności, idealnie wkomponował się w mroczną atmosferę powieści.
Warto jednak zauważyć, że Stoker nie był świadomy ani historycznych zawirowań związanych z sojuszem Włada z Hunyadim, ani konkretnej lokalizacji zamku Hunyadiego. W swojej wyobraźni stworzony przez niego Zamek Draculi ulokowany był na odludnym szczycie w górach Călimani w Transylwanii, tuż przy dawnej granicy z Mołdawią. Te legendy oraz historia Włada Palownika wciąż przyciągają turystów, czyniąc zamki w regionie nieodłącznym elementem kultury i historii Rumunii.
Legenda o zamkowej studni
Każdy krok za Naszym przewodnikiem przybliżał Nas do kolejnych tajemnic, aż dotarliśmy do zamkowej studni. Z nią związana jest legenda, bo który zamek nie ma legend? Aleksander opowiedział na i ją. Otóż podobno studnię w 15 lat w litej skale wykuło trzech tureckich więźniów, którym król obiecał, że jak studnię wykopią, to zwróci im wolność. Nikt nie wierzył, że im się to uda. Ale więźniowie uwierzyli w słowa króla i uparli się, że to zrobią.
Drążyli zatem nieboracy przez 15 lat w skale i wydrążyli ! Niestety w międzyczasie król zmarł, a małżonka, która przejęła była po nim władzę, nie zamierzała dotrzymać słowa. W akcie zemsty (słaba to zemsta) więźniowie wykonali napis „macie wodę, ale nie macie serca”. W rzeczywistości jednak napis głosi co innego: „Tu kopał, Hassan, więzień w fortecy koło kościoła”. Nie pierwszy to raz, kiedy legenda nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Nocleg w Deva
Po intensywnym dniu zasiedliśmy do obiadokolacji, a zmęczenie pokonywaliśmy w miłym towarzystwie, delektując się lokalnymi specjałami. Nasza pierwsza noc w hotelu po dniu pełnym zwiedzania była pełna emocji i niezapomnianych wrażeń. Po intensywnym dniu, który zakończył zachwycającym widokiem z punktu widokowego w Hunedoarze, dotarliśmy do hotelu, zmęczeni, ale szczęśliwi.
Weszliśmy do eleganckiego foyer, gdzie atmosfera była przyjemnie relaksująca. Ciepłe światło lamp oświetlało przestrzeń, a delikatna muzyka w tle dodawała magii temu miejscu. Po szybkim zameldowaniu udało nam się dotrzeć do naszego pokoju, który okazał się być przytulny i gustownie urządzony. Wiszące na ścianach obrazy przedstawiały lokalne pejzaże, a duże okno oferowało piękny widok na tętniące życiem miasto i kościół.
Rozkoszując się chwilą wytchnienia, rozpakowaliśmy nasze bagaże. Usiedliśmy na miękkim łóżku i zaczęliśmy wspominać najciekawsze momenty dnia: malownicze uliczki, które przeszliśmy, oraz znakomite jedzenie, które mieliśmy okazję spróbować w lokalnej restauracji. Słuchaliśmy dźwięków miasta, które powoli uspokajały się po całodziennym zgiełku.
Koniec pierwszego dnia wycieczki: Rumunia z Bieszczaderem
Zasypialiśmy w dźwiękach nocnego miasta, a nasze umysły wciąż krążyły wokół wspomnień z tego pełnego przygód dnia. Już wiedzieliśmy, że te wspólne chwile staną się częścią naszej historii, której nie zapomnimy nigdy. Nasza pierwsza noc w hotelu była więc nie tylko odpoczynkiem, ale także magicznym zakończeniem pełnego emocji dnia.
Zamek w Hunedoarze, w swej zamkowej potędze i romantycznym pięknie, na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako miejsce, gdzie historia zderza się z współczesnością, a baśniowe opowieści wciąż żyją w murach i komnatach. Każdy krok stawiany w tej niepowtarzalnej scenerii popychał mnie do odkrywania kolejnych tajemnic, które czekały tutaj na mnie.
A jutro kolejny dzień pełen wrażeń bo mamy w planie aż trzy atrakcje: Alba Julia, Sibiu i cudowna Fogarase. Ale o tym już w następnym artykule: Rumunia z Bieszczaderem dzień 2.
Zapraszam.
Inne atrakcje w Bieszczadach i po sąsiedzku.
- Rejs statkiem po Jeziorze Solińskim
- Tajemnicza Solina
- Cudowne Źródełko w Zwierzyniu
- Kamieniołom w Bóbrce
- Kolejka gondolowa w Solinie
- Zwiedzanie wnętrza Zapory w Solinie
- Zwiedzanie Zapory w Myczkowcach
- Drezyny rowerowe w Uhercach Mineralnych.
- Klasztor w Zagórzu
- Bieszczadzka Kolejka Leśna
- Bieszczadzkie Anioły
- Serce Bieszczad i jego romantyczna historia
- Bieszczadzkie Retorty
- Siekierezada w Cisnej
- Chatka Puchatka
- Szlaki turystyczne w Bieszczadach.
- Żubry w Mucznem
- Torfowiska w Tarnawie
- Koncerty w Bieszczadach
- Muzeum Przyrodnicze Bieszczadzkiego Parku Narodowego
- Jezioro Myczkowieckie
- Wędkowanie w Jeziorze Solińskim
- Legenda o Biesach i Czadach
- Park Gwiezdnego Nieba
Dobry nocleg w Bieszczadach? – zapraszam
Cześć jestem Ewa – zapraszam do moich domków.😀 Moi Goście cyklicznie do nas wracają przywożąc ze sobą kolejnych znajomych i rodzinę.
Nasze domki 🐈⬛ to więcej niż miejsce noclegowe – to gwarancja niezapomnianych wspomnień i relaksu w sercu Bieszczad.
Wybierając nasze domki 🐈⬛ nad Soliną, macie szansę na pełen relaks, przygodę oraz odnowienie zarówno ciała, jak i umysłu w jednym z najpiękniejszych zakątków Polski.
Może i Ty dołączysz do grona stałych bywalców?
You must be logged in to post a comment.